Archive for marca 2013

Usmiechnij się, jesteś w niebieskiej kamerze!


Gdy jechałam na spotkanie organizacyjne Chicago Underground Film Festival jak zwykle jadąc w nowe miejsce sprawdziłam drogę na googlemaps, jedna przesiadka, dwa autobusy, droga wydawała się dość prosta, tylko nie przewidziałam gdzie ta przesiadka będzie miała miejsce...

...ale gdy tylko wysiadłam szybko zorientowałam się, że jestem w miejscu w którym nie powinnam się znaleźć. I że jestem jedyną nie Afroamerykanką w okolicy. Nie umknęło to też uwadze wszystkich na około gdy przypatrywali mi się z szyb swoich wooolno przejeżdżających samochodów. I zobaczyłam niebieską kamerę. A jak zatrąbili. O mamo. Chce być niewidzialna.


Generalnie zasady są takie:

- Nie jeżdzić do niebezpiecznych dzielnic po zmroku
- Nigdy nie chodzić tam samemu, tylko chociażby w dwie osoby
- Nie używać transportu publicznego
- Nie rozglądać się, tylko pewnie iść do celu... (gdzie do diabła jest ten przystanek?)

Taaa, no więc idealnie wpisałam się w instruktaż. Było po zmroku. Byłam sama. I zdezorientowana rozglądałam się na wszystkie strony w poszukiwaniu przystanku autobusowego. Odpuściłam sobie chyba jedną jedyna rzecz i nie wyciągnęłam lustrzanki (tak, o zgrozo miałam ze sobą),żeby popstrykać zdjęcia okolicy. Więc zdjęcia "niebieskiej kamery" zapożyczyłam z internetu. 


 photo by Senor Codo

Wygląda to mniej więcej tak:


W Chicago takich kamer jest prawie 2000. Większość z nich umieszczono w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach. Emitują intensywne, charakterystyczne niebieskie światło. Z założenia mają przeciwdziałać przestępczości. Zasada jest taka,że jeśli widzisz światło, kamera prawdopodobnie widzi Ciebie i powinieneś czuć się bezpieczniej. A rzeczywistość jest taka,że jakość nagrań jest zwykle bardzo słaba i często nie pomaga w sądzie, zwłaszcza,że nie można użyć nagrania jako jedynego dowodu w sprawie. Powiem wam szczerze,że wcale nie czułam się lepiej, właściwie gdy zobaczyłam to niebieskie światełko, to od razu zaczęłam się bardziej bać :P


Gdy przyjechałam do Chicago, szukając mieszkania wchodziłam na stronę policji ze statystykami przestępczości gdzie można sobie sprawdzić ile było w ostatnim czasie napadów, strzelanin i innych przestępstw na danym obszarze, bo nie chciałam wylądować w jakiejś podejrzanej okolicy. Oczywiście nie wpadajmy w paranoję. W centrum i na północy (gdzie mieszkam) jest raczej bezpiecznie.To była pierwsza tego typu sytuacja w której nie czułam się całkiem bezpiecznie, więc naprawdę nie ma się czego bać. Po prostu gdy się wybiera na południe trzeba uważać, żeby nie wylądować tam gdzie nie trzeba... o czym niestety zapomniałam tamtego dnia. Ale na szczęście skończyło się tylko na dreszczyku emocji ;)


Posted in , | Leave a comment

Czyżbyśmy w głębi duszy wszyscy byli Irlandczykami ?

Z niecierpliwością czekałam na dzień Św. Patryka! Jest to jedno z najhuczniej obchodzonych świąt w Chicago. Co roku głównym punktem dnia jest farbowanie rzeki na zielono :)

Nigdy wcześniej nie widziałam (no może poza euro 2012 ;), żeby tyle ludzi wczuło się w klimat, przebrało i świętowało z takim zapałem :) Ulice zapełniły się wymyślnie poprzebieranymi ludźmi, dosłownie WSZĘDZIĘ, do jakiegokolwiek pubu się nie weszło, przeważał tam kolor zielony. Nie wspominając już o ulicach wypełnionych zielonym tłumem. Zdaje się,że tego dnia wszyscy czują się Irlandczykami :)


My też wczuliśmy się w klimat. Razem z grupą couchsurferów zaczęliśmy już o 10 rano od Irlandzkiego Śniadania, a później pojechaliśmy do centrum zobaczyć zieloną rzekę i paradę :)


Kolejnym punktem programu był Irish pub. 


Jeśli piwo to wybory były tylko dwa: Guinness albo zielone. A, że ja jakoś wciąż do Guinness'a  się przekonać nie mogę postanowiłam nie zmieniać gamy kolorystycznej :)


Nowe odkrycie – Irish Car Bombs. Całkiem smaczne, zresztą jak chyba wszystko z Baileysem ;) Kieliszek upuszcza się do szklanki i później całość szybko wypija.

Dzień zakończony domówką

To był naprawdę bardzo udany dzień. Jakimś cudem oczekiwania nie przerosły rzeczywistości. Tak sobie myślę,że można by spróbować rozpowszechnić tą tradycję i w Polsce :)


No i fajnie było tak przez jeden dzień być... 

(a później zgubiłam znaczek i się skończyło panowanie :P)

Posted in , , | 5 Comments

Jak mieszkają radykalnie tolerancyjni?

Ostatniego dnia Sundance  stwierdziłam,że dłużej takiej atmosfery nie zniosę, rano spakowałam swoje manatki i "uciekłam" od mojego hosta.  Na ostatnią noc przygarnął mnie do siebie Bradley, a że mieszka on w takiej społeczności, punków, anarchistów, radykalnie wolnych duchów, to cóż - było ciekawie :)! Myślę że najlepsze określenie dla tego miejsca to bezpieczna przestrzeń wymiany wszelakich poglądów.


 We  don't tolerate 
racism, sexism, homophobia, capitalism
fascism, bullying & other bullshit
and because we're striving to create A safe space

the   BOiNG  is a 
Sober Space.


But yes to positivity! 



Ich domek nazywa się BOiNG i tutaj w przeciwieństwie do mojego poprzedniego hosta było bardzo przyjaźnie. Tolerancja jest ich główną zasadą. Dla dyskryminacji i uprzedzeń nie ma tam miejsca, za to pozytywne myślenie jest jak najbardziej pożądane . Zresztą napis na drzwiach wejściowych mówi sam za siebie :) 



Aranżacja wnętrz była szczególnie ciekawa :)

 Żyrandol z koła od roweru? Czemu nie?! 

 Mieli całkiem niezłą kolekcję książek. 

 Mieszka ich tutaj obecnie 12 i ... pies :)

A tak Boing wygląda z zewnątrz. 



Posted in , , , , | 6 Comments

Czekałam na to całe dzieciństwo...

Słyszało się te historie, że gdzieś tam tyle śniegu napadało, albo taka niska była temperatura, że odwołali lekcje. I tak całą podstawówkę, gimnazjum i liceum czekałam na ten moment gdy zamkną szkołę ze względu na pogodę ;) I nareszcie... dzisiaj rano obudził mnie mail z wiadomością,że wszystkie zajęcia na Northeastern są odwołane ze względu na śnieżycę. Ale radoooocha ;)



Na moje zdziwienie, że niby jest to powód by zamknąć uczelnie, koledzy Amerykanie reagowali zdziwieniem. No a niby jak mają dojechać na uczelnie w takich warunkach? Zresztą dzisiaj przez złe warunki pogodowe odwołano około 1000 lotów i zajęcia nie odbyły się w wielu szkołach na terenie Chicago. W Polsce przy takich warunkach nikt by zajęć nie odwołał. I tym bardziej nikogo by nie obchodziło czy studenci mają jak dojechać na zajęcia. God Bless America! ;)

No i trzeba im przyznać, że system powiadamiania studentów mają świetny, w zależności od tego na jaki sposób notyfikacji sie zapisało, w ten sposób będą się z Tobą kontaktować. Do mnie wysłali maila, do mojej wspólokatorki zadzwonili. Pamiętam,że nie raz zdarzyło mi się w Polsce pojechać na UW tylko po to,żeby dowiedzieć się,że zajęć nie ma... 

Przy okazji pokaże jak wyglądał dziś mój kampus:


 Budynek w ktorym mam większość zajęć z psychologii.  
 Biblioteka. 
Student Union
Tajemniczy posąg, ludzi z ptakami na głowie :P haha, właściwie to muszę się dowiedzieć co symbolizuje.


 A to ulica na której mieszkam :


 I nasz domek w którym wynajmujemy mieszkanie na 1 piętrze.



Posted in , , | 6 Comments

Jak było na Sundance Film Festival?

Ten wyjazd był dla mnie istnym rollercoasterem emocji. Couchsurfer który w ostatniej chwili stwierdził,że nie może mnie przyjąć, znikomy transport publiczny, a na deser odwołany samolot, taaa bywało nerwowo. Ale na szczęście te uczucia mijały gdy tylko wkraczałam do magicznej krainy filmowej w jaką na te pare dni zamieniło się Park City...


Co roku to małe narciarskie miasteczko zapełnia się tłumem wszelkiego rodzaju kinomanów, mistrzów kamery, scenarzystów i reżyserów - tych dobrych i tych którzy na swoją szansę jeszcze czekają, krytyków filmowych, dziennikarzy i po prostu miłośników kina, którzy przybywaja na to wydarzenie z całego świata. Na co dzień są lekarzami, elektrykami, sprzedawcami czy doradcami podatkowy. Ale podczas tych paru dni w roku wszyscy maja wspólny temat do rozmów. Czy to w kolejce po bilet, czy kawę, zagadać jest łatwo, - „To jaki Pani się film najbardziej podobał na festiwalu?”,„A Pan, no niech mi Pan powie co Pan już dobrego obejrzał?"

I chociaż po tym wyjeździe postanowiłam sobie,że w najbliższym czasie w samotne wyprawy się nie wybieram, to rzeczywiście tak jakoś się dzieje,że gdy się jest samemu dużo łatwiej jest nawiązywać nowe znajomości. 
I tak podczas tych paru dni poznałam więcej nowych osób niż przez 5 edycji Nowych Horyzontów na które zawsze jeżdżę z moją ukochaną ekipą kinomanek. Ale nie zrozumcie mnie źle kochane, bo bardzo mi Was na Sundance brakowało i gdybym tylko mogła wybierać, to bez zastanowienia bym Was ze sobą zabrała (Pozdraaawiam gorąco - aj, wiecie, że to o Was ;))! 


Są rózne rodzaje festiwali filmowych. Takie które właściwie oprócz projekcji filmów, nie mają żadnych dodatkowych wydarzeń i obiektów festiwalowych (ewentualnie przyznają nagrody), a są i takie które wokół filmów budują całą kompleksową otoczkę. Mają kawiarenki festiwalowe, miejsca spotkań, panele, koncerty, wystawy i specjalne instalacje. Cały magiczny świat festiwalowy który wciąga i wytwarza atmosferę unikalną i charakterystyczną dla festiwali różnorakich. Do tych drugich należy właśnie Sundance. 



Co-op było chyba moim ulubionym miejscem pośród obiektów festiwalowych, to właśnie tam najczęściej przesiadywałam między filmami, działo się tam cały czas coś ciekawego. Sundance mnóstwo firm wykorzystuje jako okazję do reklamy, bardzo często rozdają gadżety reklamowe, robią prezentacje i pozwalają wypróbować swoje produkty. I to właśnie tutaj w Co-op, większość z nich miała swoje stoiska reklamowe. 


Darmowa kawa, czekolada lub cydr - idealne przed porannym filmem, albo po ;)


Można też było wysłać specjalnie zaprojektowane na tę okazję pocztówki festiwalowe. 


W stanowisku L'Oreal Paris czesali, malowali, robili metamorfozy, od czasu do czasu rozdawali kosmetyki, a jeszcze większą ich pulę można było wypróbować na miejscu.


Ja najwięcej zabawy miałam z budką fotograficzną :D 
Z Bradleyem, którego całe szczęście napotkałam zaraz po wyjściu z samolotu, pomógł mi w czasie wyjazdu nie raz :)


No dobrze, ale głównym punktem programu wciąż pozostają filmy. Wyświetlane codziennie od godziny 8:30 rano do północy w ponad 10 kinach w Park City, Salt Lake City i Ogden. Ja obejrzałam 6 filmów. Zaczęłam od "Book of Love", później polski reprezentant "Nieulotne",  "Life According to Sam", "Breath In", "Boxer and The Cutie" i "It Felt Like Love". Recenzja Nieulotne już na blogu była tutaj, a o filmie który na festiwalu zrobił na mnie największe wrażenie w następnej notce. 


Kolejka po numerek z listy rezerwowej dla osób bez biletów na film, na jakieś 2,5h przed rozpoczęciem projekcji, tiaa...


 
Dwa spośród kin festiwalowych:

Posted in , , , | 3 Comments